3. Taternictwo wczoraj i dziś
Dawny sprzęt taternicki

Czekan z lat 30-tych XX wieku

Dawny czekan

Dawny czekanomłotek

Dawny młotek skalny

Kask z latarką czołową

Kask

Kostki wspinaczkowe do asekuracji

Różne rodzaje haków wspinaczkowych

Dawne przyrządy do zjazdu na linie

Kotwa śnieżna, tzw. dead man

Latarka

Raki kute

Lina

Lina

Uprząż piersiowa

Ławeczka do wspinaczki hakowej - kilkuszczebelkowa drabinka do przejściowego wieszania w punkcie asekuracyjnym

Trójnóg węgierski z kociołkiem
Łyk gorącej herbaty lub kęs ciepłej strawy jest niezwykle cenny, czasami może ratować życie

Kuchenka i kartusz gazowy

Termos

Kocher

Kocher
W moich młodzieńczych latach zdobycie jakiegokolwiek sprzętu nie było łatwe. Przy dużym szczęściu czasami udawało się kupić buty od biedy nadające się do wspinania - Maratony czy Zawroty. Liny nabywało się w firmowym sklepie Bezalinu z tym, że asekurację 40-metrową i podciąg 80-metrowy trzeba było najpierw „obmacać” metr po metrze, bo zdarzały się przerwy w rdzeniu, a wtedy taka lina, mająca tylko koszulkę na wierzchu, choć z nazwy alpinistyczna, nadawała się chyba tylko na sznurek do wieszania pościeli.
Haki, śruby lodowe, młotki i czekany, których używaliśmy, były najczęściej produkcji polskich „kowali”, a wykonywano je na specjalne zamówienie, choć co tu kryć, jakość takiego sprzętu była mocno wątpliwa. Pamiętam takie określenie „Kaziu-morderca”. Odnosiło się ono do producenta czekanów z często łamiącymi się dziobami, zwłaszcza przy wspinaniu w lodzie, pod którym pojawiała się skała. Wystarczyło zbyt mocno uderzyć i dziób odpadał, a człowiek zostawał z gołymi rękami. Lekkie karabinki i „markowe haki” były marzeniem wszystkich, a przywilejem elity, która za granicą mogła sobie to kupić. Krysia i ja zdobywałyśmy takie rzeczy, łażąc w deszczowe dni pod ambitnymi ścianami i zbierając to, co elicie spadło. Czasem, zwłaszcza pod wschodnie Mnicha, można było podczas takiego wypadu znaleźć 2-3 sztuki. Kazalnica pod tym względem była mniej „atrakcyjna”, bo większość z tego, co spadało, lądowało na dnie Czarnego Stawu. Ale byli też i tacy, którzy po ten sprzęt nurkowali w wyposażeniu płetwonurka.
Dzisiaj, patrząc na łatwo dostępny, w ogromnym wyborze sprzęt wspinaczkowy, wciąż pamiętam radość z każdego takiego „znaleziska”.
Czerwińska A. (2009) GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie, Warszawa.
Rozkosze zjazdów na linie sizalowej
W początkach mojego wspinania nie było żadnych przyrządów zjazdowych - zjeżdżało się w tzw. kluczu, czyli owijając odpowiednio linę wokół ciała. Cały ciężar spoczywał na nodze, a ponieważ liny były sizalowe (takie konopne, skręcone z trzech żył, bardzo szorstkie), to w czasie zjazdu lina stopniowo darła spodnie, a potem dobierała się do skóry.
Niejeden alpinista miał rany na udach. Aby temu zapobiec, naszywało się na spodnie różne łaty - z brezentu, dermy, kawałków starych namiotów, niektórzy podkładali nawet gąbkę, co chroniło trochę nasze tyłki. Męka zjazdu w kluczu jednak pozostawała. Dodatkowo było to też niebezpieczne, gdyż ucisk liny mógł spowodować porażenie nerwu w ramieniu i wtedy wypadało się z klucza, zawisając na prusiku.
Uprzęży wtedy jeszcze nie stosowano, więc walka o życie była ostra.
Czerwińska A. (2009) GórFanka. Moje ABC w skale i lodzie, Warszawa.
Współczesny sprzęt taternicki

Bloczek transportowy

Ekspres - stosowany do mocowania liny do punktów asekuracyjnych

Friendy - przyrządy służące do zakładania punktów asekuracyjnych w szczelinach o różnej szerokości

Jumar - pierwszy powszechnie używany przyrząd zaciskowy

Kask wspinaczkowy Sirocco A73 20

Kubek asekuracyjny

Latarka czołowa Reactik

Lina dynamiczna

Przyrząd do wychodzenia po linie, potocznie zwany małpą

Przyrząd do zjazdu na linie

Raki Lynx Leverlock Universel

Shunt - przyrząd do autoasekuracji

Uprząż Corax

Współczesny czekan

Współczesny młotek skalny

Współczesny przyrząd do zjazdu, tzw. ósemka